21 listopada 2013

Umaluj się za darmo

czyli o tym, dlaczego przez najbliższy tydzień
nie warto się upiększać przed lustrem w domu.

Dziś każda z obywatelek szacownych, polskich miast i konsumentek, jak nas fachowo nazywają marketingowcy, mogła zainaugurować tygodniowy tour po drogeriach. Na pierwszy ogień poszedł zatem Super-Pharm, mniej dostępny dla mas z racji rzadszych lokacji. Niestety, 'zakupoholis' zebrał swoje żniwo wśród zatrważającej ilości kobiecej publiki. Dowody? 

Po przestąpieniu progu sklepu dało się zauważyć masy samic, kotłujących się wokół makijażowych szaf. Czy którakolwiek z tej dzikiej bandy pamiętała, co oznacza słowo tester? Otwieranie nowych podkładów i rozkręcanie świeżych tuszy do rzęs, po czym wrzucanie do koszyka tego, czego same nie zmacały zakrawa o świętokradztwo. Nawet głupie naklejki na zakrętkach nie oprą się sile ich zręcznych paluchów. Trudno ten bezmyślny proceder nazwać więc inaczej niż po prostu świństwem, które powinno zostać obarczone konsekwencjami. (Zmacałaś produkt, który nie jest testerem = kupujesz go bez dyskusji).

Ale skoro widok pani X, robiącej sobie w drogerii cały makeup, nie robi na nikim wrażenia, a obsługa sklepu w takich "gorących okresach" nie ma zwykle czasu na należyte dopilnowanie klientek, dzikusek pojawia się coraz więcej. Są nimi nie tylko rozszczebiotane uczennice podstawówek czy gimnazjów, jaki zwykł się zatrzeć stereotyp. Takich działań dopuszczają się także dorosłe, eleganckie, dobrze ubrane i odkarmione damy, po których nawet byście się nie spodziewały. W takich momentach jesteśmy w stanie poznać ich prawdziwą naturę- nieposkromione łakomstwo i maniakalny egoizm.

Podsumowanie: Jak na razie 1:0 dla Super-Pharm za szybsze reagowanie na nastroje klientek. I czerwona kartka dla dzikusek. Jakie natomiast zastaną nas widoki na jutrzejszej promocji w Rossmannie- oby nie śmielsze, niż te dzisiejsze.

Na koniec, żeby w międzyczasie nie pozwolić opaść ciśnieniu:

20 listopada 2013

Starcie gigantów


Wiadomość elektryzująca bardziej niż pioruny Zeusa. Tego nie przewidzieli nawet najbieglejsi  w swej sztuce numerolodzy! Czy atmosfera związana z RossIgrzyskami nie została dostatecznie podgrzana? Nagłe i nieprzewidywalne zwroty akcji sprzyjają rozbudzeniu ciekawości nawet wśród kosmetycznych ateistów. Do gry wchodzi bowiem największy konkurent krwiożerczego Centaura- przebiegła Żmija, równie żądna krwi (czyt. pieniędzy), co jej współzawodnik. Ich morderczy taniec rozpocznie się już dzisiaj. Ile ofiar z sobą pociągnie- trudno orzec.

Pamiętajmy, że prawdziwa fanatyczka kupi święte relikwie (czyt. kosmetyki) tylko u swojego jedynie słusznego faworyta. Zbzikowane obywatelki-konsumentki  poddane manii 'zakupoholisa' zastawiły już nawet swoje domy pod hipotekę, by móc dorównać co majętniejszym matronom. Która okaże się nielojalna, może oczekiwać nieprzyjemnych konsekwencji w postaci opróżnionej sakiewki, utraty domu lub nieocenionego... zdrowego rozsądku.

edit.
Gdzie dwóch się bije, tam... trzeci korzysta. Drogeria Hebe, znana z symbolu Motyla w psychodelicznych odcieniach, stanęła w szaranki z dwoma gigantami. Swoją drogą ciekawe, czy wpłynie na losy rozgrywek.

18 listopada 2013

Głód świętości


Święty cel. Czym tak naprawdę jest? Niektórzy nazywają go zachciankami, fanaberią, grzeszkami... Inni niezbędnikami, towarami pierwszej potrzeby, bez których trudno obejść się w codziennym życiu. Wiarę w bożka o wielu obliczach wyznawać może każda, zakładając w swoim domu ołtarzyk potocznie określany jako 'toaletka'. Z założenia przeznaczony jest do trzymania relikwi bóstwa i oddawania im czci co ranka. Gorliwe w wierzeniach tak argumentują swoją religijną postawę:

"Wiadomo - relikwii nigdy za wiele"
"Nie mogłam sobie odmówić kolejnej figurki!" 
"Za świeże wonności dałabym się pokroić..." 
"O nowych posążkach marzę od dawien dawna"  
"Tyle o nich myślałam, aż w końcu skusiłam się na ich zakup"   
"Miałam niesamowitą ochotę wypróbować ich tajemnicze działanie"   
"Na maskotkę fetysza skusiłam się pod natchnieniem dziewiczej ciekawości"   
"W amulecie zakochałam się od pierwszego rzutu oka!"   
"Mam klika swoich ulubionych posążków, ale zawsze kusi mnie wypróbowanie kolejnego"
"Wiem wiem, powinniście mnie zlinczować, że przy takim nadmiarze dołożyłam sobie kolejny wonny olejek, ale po prostu... coś mnie ku niemu tknęło"
"Kupiłam, bo taki talizman w torebce zawsze się przyda"

Jak głosi wieść gminna, przedmioty te mają pewne magiczne, nadprzyrodzone właściwości. Służą między innymi upiększaniu i odmładzaniu- stąd są tak pożądane i rozchwytywane przez kobiety w różnym wieku. Nie każda z nich ma jednak świadomość, że połączenie z sobą różnych artefaktów może sprowadzić się do rzucenia na nie czasowego lub trwałego przekleństwa brzydoty!

17 listopada 2013

Igrzyska czas zacząć!


22.11.2013

Ta data znajduje się dzisiaj na ustach wielu przedstawicielek płci pięknej. Są nimi zarówno przeciętne zjadaczki chleba (a raczej tynku, z powodu wydatków na "święty cel"), anonimowe kapłanki świątyni Hejtery,  jak i heroiny, pół-kobiety a pół-boginie, predestynowane dzięki blogom do poznania kosmetycznego świata. Podświadomość każdej z nich została już zainfekowana informacją o zbliżającej się promocji w czcigodnym przybytku o szerokim zasięgu, znanym pod nazwą Rossmann. Medycy już teraz alarmują o zwiększonej liczbie zaburzeń psychicznych z grupy 'zakupoholis' i jego wyewoluowanym szczepie 'rossmannoholis', niemal niemożliwym do wyleczenia. Liczba opętań rośnie, wciąż tworzą się nowe ogniska zachorowań i nic nie wskazuje na to, by sytuacja uległa poprawie.

Na ulicach już teraz można spotkać przemykające cienie kobiet, a raczej to, co pozostało z dawnych oblicz obywatelek-konsumentek. Można je rozpoznać po tępym wyrazie twarzy i wzroku pełnym szaleńczego obłędu. Błąkając się po mieście jak dusze w Hadesie  w poszukiwaniu najbliższego sklepu pod Centaurem,  powtarzają jak mantra słowa: "rozkaz do Rosska, rozkaz do Rosska". Jak silny przekaz musiał płynąć z kosmetycznych blogów- można się tylko domyślać.

Nie każdy umysł został jednak w równym stopniu uzależniony przez żywą reklamę pochodzącą od heroin. Niektóre konsumentki tworzą listy "chciej i miej", które dają im mylne poczucie kontroli nad wydatkami. Inne zarzekają się, że takich list nie potrzebują, bo obkupiły się już w innych tego typu przybytkach i ich zakupowe żądze zostały już nasycone. Ale czy aby na pewno...?